Hej i czołem
. Po wspaniałych, majowych zbiorach nadszedł u mnie czas posuchy. Letnie temperatury i brak opadów sprawiły, że mój "grzybowy" koszyk może troszkę odpocząć od leśnych wycieczek. Koszyk został w domu, ale jego właściciel nie potrafił
, więc zabrał ze sobą nożyk, "anużkę", a przede wszystkim
pasję i chce Wam teraz troszkę opowiedzieć, co znalazł w lasach Nowej Dęby i jej okolicach.
Pierwszy czerwiec i pierwszy tego miesiąca atak na podgrzybki. Niestety, bardzo kiepsko. Gorąco (28 C). Po godzinie ledwie sześć podgrzybków,w tym dwa młode.
Pozostałe cztery, pamiętające jeszcze majowe deszcze- nie do ruszenia. Gdyby było troszkę chłodniej, jeszcze bym "powęszył", ale w takiej temperaturze chodzić godzinę za dwoma grzybami? Nie, dziękuję. Stwierdziłem, że lepiej poczekać do weekendu. Może coś popada i wtedy zastanowię się co dalej.
Deszcz był... następnego dnia. Co prawda krótki (ledwie 2h), ale i tak bardzo mnie ucieszył i niejako "zaplanował" sobotnią wyprawę. Czytając Wasze wpisy o znalezionych koźlarzach, już wiedziałem jak zacznie się mój sobotni poranek.Takiej puenty się jednak nie spodziewałem. Trzy tygodnie temu, gdy byłem sprawdzić koźlarzową miejscówkę
, nie było nic.Teraz też nie było nic, bo... nie było 50% drzew, które tam rosły. Wycięte
!
Co się dzieje w tych naszych lasach ?
Wkurzony, klnący pod nosem, wsiadłem na rower i zacząłem się zastanawiać, jak tu poprawić sobie nastrój. Po drodze było miejsce na kurki.
"Ok, jadę w las kurkowy, póki jeszcze stoi". Dlaczego "póki jeszcze stoi" ? Otóż za rok, o tej porze już go nie będzie, gdyż co drugie drzewo zaznaczone pomarańczowym sprayem --- DO WYCIĘCIA
!
Las, który niedługo skończy swój żywot, przyniósł choć chwilową poprawę nastroju. Dużo malutkich kurek, jeszcze nie do wzięcia, ale były i takie, które aż prosiły się by wylądować na patelni z jajecznicą.
Ach...zapomniałbym. Znalazłem moje pierwsze w tym roku borowiki usiatkowane, tyle, że tydzień za późno
To już koniec mojej relacji ... sobotniej
. Jeszcze kilka słów o tym co wydarzyło się wczoraj.
Środowe grzybobranie miało 2 etapy. jako,że było to późne popołudnie, były to etapy sprinterskie. Pierwszy odcinek przebiegał przez lasy jodłowe i niestety nie było tam żadnej lotnej premii. Pusto, pusto, pusto. Brak śladów jakichkolwiek grzybów !
Warto było jednak jechać dalej i powalczyć o premię w lasach sosnowych. Nie była to co prawda "majowa premia 1.kategorii", ale warto było o nią powalczyć
W podgrzybkowym lesie trafiłem też na dwa goryczaki żółciowe
Dziękuję za cierpliwość w czytaniu i pozdrawiam
marios232
Nowa Dęba, podkarpackie